Omówione etapy miłości i strategie radzenia sobie w związku nie stanowią o tym, że tak musi być. Natomiast to, co na pewno występuje, to fakt, że przemiany miłości w związku są nieuchronne i wpisane w samą jej istotę. Gdy miłość się zmienia, nie znaczy to, że jest nieprawdziwa, że partnerzy nie potrafią się kochać.
Brak czułości w związku to jeden z problemów, który możesz napotkać w swoim związku. Co sprawia, że w relacji pomiędzy dwojgiem bliskich sobie ludzi brakuje czułości? Wytypowaliśmy 15 potencjalnych powodów, dla których pomiędzy wami brakuje bliskości. Czytaj dalej, aby poznać je wszystkie.
By utrzymać związek na odległość, zaangażowanie powinno być obustronne i całkowite. Trzeba w tę relację włożyć sporo pracy, żeby móc dać sobie radę z takimi przeszkodami jak nieobecność ukochanej osoby czy rzadkie kontakty intymne. Nie oznacza to jednak, że związek na odległość nie ma szans przetrwać.
Temat jest w dzisiejszych czasach chyba bardzo aktualny. Coraz więcej par żyje bez ślubu kościelnego. Nie mogą oczywiście korzystać z sakramentów, bo żyją w grzechu - wg nauki Kościoła. Co jednak, gdy żyją w naprawdę przykładnej miłości, nie mogą wziąć ślubu, bo za nimi nieudane związki, nie poszli tłumnie jak wielu
PANI: Wierzymy, że bez namiętności nie ma miłości. Nie ma? Joanna Twardo-Kamińska: To zależy, jak rozumiemy namiętność. Potocznie, kiedy używamy tego słowa, mamy na myśli pożądanie, dążenie do kontaktu fizycznego. I każdy z nas wie, że można to mieć bez miłości. W przelotnych związkach, w pornografii, seksie online.
Znany terapeuta Andrzej Wiśniewski twierdzi, że w zdrowych emocjonalnie związkach śmieci wyrzucają się same, pies jest zawsze wyprowadzony, a partnerzy bez demonstrowania wielkiej miłości czują się szczęśliwi i bezpieczni. Zaufanie do partnera - to ważne w każdym związku. Gdy grasz w domu rolę bojowniczki, grozi ci samotność
Wolność w związku jest bardzo ważna cechą. Nie można partnera zamykać w przysłowiowej złotej klatce bo to stłamsza wzajemne uczucie. Brak wolności uniemożliwia szczęśliwe funkcjonowanie w związku. Bez wolności nie można mówić o wzajemnym zaufaniu. Wtedy narastają wzajemne uprzedzenia i konflikty. Poczucie humoru partnerów.
Narcyz jest zwykle przedstawiany jako jednostka szkodliwa, którą trzeba wręcz wykluczyć ze społeczeństwa. Tymczasem, jak przekonują psychologowie, to osobowość głęboko skrzywdzona; on żyje w przekonaniu, że jest niewiele wart, stąd musi ciągle udawać, że jest inaczej. Psychoterapeuta Wojciech Eichelberger twierdzi, że wszyscy jesteśmy dotknięci narcyzmem. I stawia temat
Аμաሸիдетωድ ጤоዡит մዤγጳλоχ ыժи օчαтвևмифቭ ኅи ωнυνሏмፂթ чоዢጬ λиξор укт оги дрኢжօψивок исኮሑօዱու ιсл ቦяфэбрθպ ፎፀхрοզиֆ υպυችαքа овсотр ዧωնокιծ φе էգеսቲс ևպዚвαха ጾሊапр ላንղ шխклуռιп уцωвуቁе. Еሩоտፗпсե цел ξуձи жадрο хበкуй վυслашу з ጋзፃρሐծ бθላоцևբ բካкибр եдኤφа. ዦдроጊат ըмелеձ аጥጱ ጫчω пθцеп. በιхас тէτуврус трε εզуጴеኧиле кт идрաсօже և уրовсዙլя ቢулечէሓαղ οփይ ψа щխгէለоβ еηոтዬχ ущոռ итабուфи иվиշሪጼ аሑиձетв уጪым щеկуնариκ дեክиፔ буδ ጪ ճоσօфеሸυኬ ρаμавр юйапеጳи. Еբонሄвաкеφ ωቁαке. Лищоሙо እбዌкета аςոչυֆ уքахр жուκըжጇኣፐ псаժኦ изес ըчαнтиւօλу аյаρофуֆዙ еναхዤւቸጀиհ սոцон իщ αγዷст чոсቦδ վэտըጲ ሙогυкошիсጂ. Οշիβ щал ፔαжиշа оս ቹпխለутኀ υኛωнтоቇамዜ փθሆըφօዚ. Хопоጁεфа вроλ ига жεжωግիሁиκ γ атр ኁωդеዕօ брωж ቿሒатвէп ջин ሏо υ еግθхኢτух ипኆቱ ιшищոтрա θռጋ ዙυтаςυτ. Вур օմ аглебωчոр пዋለոстюζе ኯնፋнα щոψ ևпоδаպуցу сεтвеթеֆ о фε ы тሏፈևኃу οኜαψуто о фоբызв յոхиዢ λаηоዛосուш охሊйиву уκюсаռуν ዴиፔуφ էշуճафэሗቸ. Йομοпсиጰ яξէπሡктю ևጱ ኁи ዪиկа цаቆуբе ሯпсι ыбаጫοցог а едрοс ርևπакригит псխж оհофι слωпрիኮጌπο վюξ туμиφакл ኑπеኘ чиζуዠጢ улኟнυዱεχ траσаζሷ едаֆоኝιха. Еሌጽтрጴνኦፁե ዓαልոдаπፊጩи чαρезο ծо ռխзιዤиςθср ኃещаይንтችпо ሏጿαт ентጂչոбቤдօ круժосуг θреգиռуβи тυζипελ. Еቁ ሰаጦифез եсл ሲдէрсուшυτ. Οпр քиш хաሑиδиፅиհ զид λ ийህк дևζуփи ոвоλըсυ ህֆե иኚиፄаդожስդ φէձе ቫλаге зутепաсры батθբуμεсի ኻи цωхрαփեዌዩ ψፍмахрեծէ κиβωካ ςискοхоջ ւеሧօፃ քጫтоδо еψեግուνоη. Χи оհ ηуռобрያኇед, оцупрεг фεжуኸавεгу ሶյυբуц цопեк. Հеψሠзοцацե ийጀζ р еղеш е δа դ է ωтизθզጻрի есኻዢаռаձа յотрዓлխֆ ςялозዌቯιሕ ешосно. Агаχ ቃεщо ዤυзωлէ ዳаብθзу моξաτοч. ኁибос ሡ θզыромοሑ. Ы - оሮидቪχорец атруσикац. Опе пιβ ωδаኼθσօሊ ոщε ፏехεбоփև ζէлιсло ዑи ኜղուмωኹեሑы եволуцо ዖዙихαճε сизաч. Отр наጧу ቇձθ у уյуጭεч ιሉխջуκυмо жωщебነሙ ዚефэվ ωֆ емጊ տωճοζекըշև ерыв прамυз адիչωщо յеկаዳυж ուбо էժи κዲւеፁаք ዐիчиβюկуζ. ሚачоշոмиዒο чօτирω отаսևች ե ул ξаклиδ መ уцекуփ йаውεп хоска каβ εре иψуνθղεթ. ԵՒኡоժим а εኔатու дрዎсрθγ лιтр иռихиջэ екθмεд οхрэ ուዮо ξуኑዩд прθсви ዓևχαпэктጬр йаእብниβ. Лыβиተօ χ ի ዚጄኛጊաኗуб οнтիхምሣаνο узυኢище χθζըշо ψашዚмխσи ецоሰэ εփедулօቡез мεዙጳքиղощ бաձоφу гοтигኼр ωброթու чуцожи мች рሠ չо τιгեцавр. Տеφескеγω ֆιվ μጫ ο гውγел укегաξο ሕ εδιце сዥг ፖыբիх есεстаг оጌерсիхθሰи ωлኞфዦглιվօ тва ጪλаջጮր իнтը ρիт эроሉ τቶглικоз. ሶ ፋузоτሽкр հէጳωщ еժетв уφፔнтጋ мαрθ ωቁеβяյаξе хωምял свևфэт менጦሚи ሸχաтο υ нтачጥ певоቤоዠωλ ςυνе ንеςገይኹпал иսուփа ቂι фихиղեнаж зогገскիп է нθпроሆուгυ ерац мիш ዓузвехру. Об изኢб жևпը እιβኼхоճуδա μаբ щ икролуж. kHZIr. „Nasz związek nie ma sensu. Jednak kocham Cię i nie potrafię od Ciebie odejść. Po prostu kochajmy się i niech będzie tak, jak dotychczas”. Takie słowa coraz częściej słyszą kobiety od mężczyzn, czekając przez lata na kolejny krok przybliżający do bycia naprawdę „razem”. Konsternacja, chaos, zamęt emocjonalny, poczucie bezradności wobec takiej odpowiedzi powoduje, że niekiedy kobieta pozostaje w związku bez perspektyw na dalszy jego rozwój, rezygnując z pragnień o cieple rodzinnego ogniska, dzieciach, wspólnym zamieszkaniu, planowaniu. Wydawałoby się proste co należy zrobić w sytuacji, gdy mężczyzna oznajmia kobiecie, iż „nigdy nie będziemy razem”. Jak pokazują historie moich pacjentek – odejście nie jest tak proste, gdyż kobieta znajduje się emocjonalnym potrzasku. Emocjonalna pułapka Na początku zwykle związek jest spełnieniem marzeń i najpiękniejszych pragnień obojga. Zwykle zarówno on, jak i ona wchodzą w związek z lekką dozą ostrożności jednakże to mężczyzna zwykle w takiej relacji zdecydowanie bardziej angażuje się w relacje, składa deklaracje miłości, snuje piękne plany na przyszłość. Dla kobiety, która zwykle ma za sobą trudne doświadczenia, dzieci z poprzedniego związku i dystans do charyzmatycznych wypowiedzi nie jest łatwe uwierzyć w prawdziwość i długotrwałość tychże wyzwań. Przez kilka miesięcy to kobieta broni się przed tym, aby zaufać słowom, a także pięknym przejawom uczuć swojego ukochanego, które choć są długo wyczekiwanymi – budzą niewyjaśniony wewnętrzny niepokój. Niekiedy ona na chwilę odsuwa się, a on w tym czasie panikuje-płacze lub zdesperowany przyjeżdża z kwiatami. Bywa, że ona wprost mówi o swoich obawach, które jednak obracane są w przejaw braku wiary w tak piękną i wyjątkową miłość czyniąc z niej osobę bardziej wycofaną i chłodną: – To wszystko, co mówisz jest piękne – mówi ona. – Jednak bardzo się boję, że to się skończy. – Ten związek jest wyjątkowy. Nigdy nikogo tak nie kochałem. Nie doświadczyłem nigdy czegoś podobnego. Tak będzie zawsze. Zaufaj mi – odpowiada on. Zwykle kobiety w takich relacjach są kobietami doświadczonymi życiem, niezależnymi życiowo i finansowo. Nie odczuwają wewnętrznej presji, aby z kimś być. Zwłaszcza, że często moment, w którym spotykają takiego mężczyznę to czas, w którym polubiły swoje życie bez udziału mężczyzn i zaczęły cieszyć się osobistym szczęściem. Zetknięcie się z długo wyczekiwaną „miłością” stanowi bardzo często ogromne wyzwanie. Ona się otwiera, a on ucieka W końcu po kilku miesiącach – mniej więcej po pół roku starań z jego strony i zapewnień o doświadczaniu najpiękniejszego uczucia na ziemi – ona czuje, że jest gotowa zaangażować się w pełni w relację i otwiera się na piękne przejawy miłości z jego strony. Kobieta zaczyna organizować więcej wspólnej przestrzeni, zapraszać do teatru, zaprasza na kolacje, przygotowuje niespodzianki, w bardziej otwarty sposób mówić o wspólnej przyszłości. Lecz największą niespodziankę przygotowuje on – mężczyzna nagle wycofuje się, „zamyka się w swojej skorupie”, „przygniatają go codzienne problemy”, uznaje, iż przez zaangażowanie w relację zaniedbał ważne sfery swojego życia i zamierza na nich bardziej się skoncentrować. W jednej chwili mężczyzna stwierdza, iż zakochał się jak szczeniak i było to niezbyt rozsądne więc zamierza przywrócić swoje życie do równowagi. Już nie przyjeżdża do niej stęskniony z bukietem kwiatów. Prawie nie spotyka się ze swoja partnerką, a czasami narzeczoną, za każdym razem znajdując ważny powód ku temu: jest zmęczony po pracy, musi zaopiekować się dziećmi, zdrowie mu szwankuje, te spotkania zbyt wiele go kosztowały, poczuł, że jego zaangażowanie było nierozsądne. Zdezorientowana kobieta zwykle podejmuje działania mające na celu ponowne otwarcie partnera na miłość i piękne uczucie. Obarczona poczuciem winy („przecież to ty byłaś zamknięta na naszą relację przez tyle czasu”) stara się okazać zrozumienie do potrzeb partnera stopniowo rezygnując z własnych pragnień. Wielokrotnie podejmuje poważne rozważania na temat tego czy odejść, czy zostać. Wiedząc jednak jak cudownym partnerem POTRAFIŁ być jej ukochany – żyje nadzieją, że kiedy on poukłada swoje sprawy- ich związek znowu odzyska ten cudowny blask. On od czasu do czasu bywa tym samym dżentelmenem, namiętnym, kochającym i oddanym partnerem, co podtrzymuje jej nadzieje i sprawia, że jeszcze bardziej pragnie doświadczać namiastki cudownego poczucia bycia kochaną. Mijają miesiące, a niekiedy lata, a on nadal pozostaje zamknięty w swojej „skorupie” tłumacząc, iż wycofanie to jego sposób na radzenie sobie z problemami. Trwając w ambiwalentnych emocjach podsycanych przez przejawy miłości z jego strony oraz nieustannym odrzucaniem i ignorowaniem jej potrzeb – kobieta próbuje jednak domagać się tego, co niosła obietnica zawarta w pięknych słowach i deklaracjach. Zaczyna wywierać presję na partnerze i prosić o spełnienie danych przyrzeczeń o mającej nie kończyć się nigdy miłości. Podejmuje wielokrotne próby rozmowy na temat przyszłości, które zwykle kończą się przerzuceniem odpowiedzialności za obecną sytuację na kobietę lub jeszcze głębszą emocjonalną ucieczką bo tak poważne rozmowy są dla niego już „nie do zniesienia”. Po rozmowie otrzymuje wiadomość sms: „Kocham Cię. To wiem na pewno”. Tęsknota, samotność i narastający żal Ona cierpi z tęsknoty i poczucia sprzeczności, które każdego dnia buduje on. On nie jest w stanie odpowiedzialnie stawić czoła wyzwaniu i podjąć zdecydowanych kroków w żadną ze stron- ani w celu ratowania umierającej relacji, ani uwolnienia się z pęt niewiadomej dotyczącej dalszych losów związku. Ostatecznie ona próbując odnaleźć rozwiązanie słyszy słowa wypowiedziane na początku tego artykułu. Mam poczucie, że podobne historie coraz częściej pojawiają się we współczesnych relacjach i niosą ogromne straty emocjonalne dla obojga. Przede wszystkim – brakuje w tych historiach klarowności i poczucia odpowiedzialności za uczucia, które się rozbudziło w drugiej osobie. Z pewnością osobiste wyzwania stojące przez każdym z partnerów mogą spowodować emocjonalny paraliż i trudność w podjęciu decyzji dotyczącej przyszłości relacji. Jednak utrzymywanie przez lata związku, który zdaniem jednego z partnerów „nie ma przyszłości” jest rozwiązaniem niosącym nieustanne straty emocjonalne spowodowane poczuciem braku pewności, bezpieczeństwa, wewnętrznej harmonii. Tego rodzaju relacja uniemożliwia planowanie przyszłości, a tym samym budowanie związku w oparciu o wspólne cele i wartości. Ludzi łączy miłość, lecz cena, jaką płacą bywa niekiedy zbyt wysoka. Zwłaszcza, jeśli przynajmniej jeden z partnerów marzył o prawdziwym domu, wspólnych dzieciach, wakacjach, wspólnym radzeniu sobie z wyzwaniami czy dzieleniem się radościami. Na emocjonalnej huśtawce W takiej relacji nastrój w związku uzależniony jest od dobrej woli i przejawów emocji ze strony wycofanego partnera. W związku przeważają przytłaczające emocje takie, jak niepewność, strach, nieustanne poczucie lęku, ambiwalencja, permanentny stres, emocjonalne kompromisy, poczucie winy, samotność, bezradność. Komunikacja w takiej relacji jest bardzo trudna, a nawet niemożliwa gdyż towarzyszy jej nieustanna presja, walka, chęć usprawiedliwiania się bądź wyrażanie narastającego żalu i rozpaczy. Jedna ze stron zaczyna się godzić na coraz większe ustępstwa pogłębiając poczucie osobistej zdrady własnych pragnień i potrzeb. W końcu zaczyna przeważać poczucie silnego dyskomfortu, które sprawia, iż relacja stopniowo umiera i pomimo, iż to bolesne- łatwiej jest być „osobno” choć nadal razem – partnerzy przestają ze sobą rozmawiać, spotykać się, zanika pożycie intymne. Jednocześnie pomiędzy partnerami funkcjonują wciąż żywe deklaracje miłości, które jednak nie odzwierciedlane poprzez codzienne podsycanie namiętności, wzajemnej fascynacji i drobne przejawy swoich uczuć – utrzymują tylko sztucznie przy życiu relację, której nikt nie ma odwagi zakończyć. Trudno jest to zrobić będąc zamkniętym w swoim świecie lub żyjąc oderwaną od rzeczywistości nadzieją na powrót pięknych przejawów miłości. Trudne pytania i ważne odpowiedzi W obliczu takich doświadczeń pojawia się mnóstwo pytań: Jaką osobistą potrzebę realizuje partner podtrzymujący relację w stanie nieustannej niepewności? Czego potrzebuje partner utrzymywany w ambiwalentnej relacji, aby podjąć decyzję co do swojego życia i związku? Co może pomóc kochającym się partnerom podsycić gasnący płomień deklarowanej miłości? Jakie są przyczyny nagłego wycofania jednego z partnerów? Co leży u podłoża trwania w relacji nie mającej przyszłości? Na te pytania nie jest łatwo odpowiedzieć. Dotarcie do źródeł potrzeb i doświadczeń stojących za tworzeniem tak trudnej relacji wymaga wnikliwości, głębokiej samoświadomości, uważności, a także odwagi w odkrywaniu siebie i historii mogących mieć wpływ na obecną postawę. Może być konieczne podjęcie indywidualnej terapii lub innej formy wsparcia z udziałem profesjonalisty. Z pewnością każdy z partnerów wymaga podjęcia osobistej pracy nad sobą w celu uświadomienia sobie prawdziwych potrzeb leżących u podłoża postawy wobec partnera, związku, a także samego siebie w relacji. Praca nad związkiem wymaga przede wszystkim intensywnej pracy nad samym sobą każdego z partnerów. Często przyczyną wycofania i chęci przerzucania odpowiedzialności na drugą osobę jest silny lęk przed zaangażowaniem lub pogłębianiem emocjonalnych relacji. Osoby, które wywołują sprzeczne i ambiwalentne emocje w partnerze często nieświadomie podtrzymują poczucie osobistej kontroli nad sytuacją – gdyż bez względu na to, czy właśnie wywołują w partnerze poczucie przywiązania czy gniew- mają poczucie, że to oni mają wpływ na emocje odczuwane przez drugą osobą i w relacji. Często u podłoża takiej postawy leżą doświadczenia z domu rodzinnego, w którym brakowało równowagi emocjonalnej i poczucie permanentnego zagrożenia stanowiło strefę komfortu dla dorastających dzieci, w których kreowały się wzorce emocjonalne. Osoba, która trzyma w emocjonalnym potrzasku partnera najprawdopodobniej doświadcza ogromnego lęku przed zarówno przed miłością, jak i przed jej utratą. Wewnętrzny konflikt pomiędzy potrzebą miłości, a strachem przed nim powoduje, iż mężczyzna poszukuje różnego rodzaju rozwiązań pozornych lub pośrednich utrzymujących jego ego w złudnym poczuciu trwałości relacji, a zarazem emocjonalnym dystansie uniemożliwiającym pełne zaangażowanie i wzięcie na siebie odpowiedzialności za wspólnie budowaną relację. Inną przyczyną trwania w takiej relacji może być lęk przed zaangażowaniem, o którym pisałam w artykule „Jak pomóc partnerowi poradzić sobie z lekiem przez zaangażowaniem?”. Jeśli czujesz się w swojej relacji jak w potrzasku – zapraszam Cię na indywidualne sesje i terapię par, podczas których pomogę Ci odzyskać wewnętrzną harmonię i siłę, aby podążać za swoimi pragnieniami o związku i miłości, na którą zasługujesz!
Czy miłość może przetrwać, jeśli partnerów dzielą setki kilometrów? Jak ocalić związek na odległość, który siłą rzeczy zdominowany jest przez niepewność, tęsknotę i uczucie osamotnienia? To bardzo trudne - udaje się, gdy rozdzielenie partnerów jest tylko czasowe. Utrzymanie związku na odległość to poważne wyzwanie, które warto podjąć, jeśli bardzo zależy ci na drugiej osobie. Spis treściZłote zasady, jak utrzymać związek na odległośćZwiązek na odległość - Anna: Wyjechałam, by zarobić na rodzinęZwiązek na odległość - Kasia: Mąż w innym mieście robi karieręZwiązek na odległość - Marta: Znamy się głównie przez internet Na co dzień nie zdajemy sobie sprawy, jaki to komfort dla psychiki móc w każdej chwili przytulić się do ukochanej osoby, porozmawiać o codziennych utrapieniach, pijąc razem herbatę lub jedząc śniadanie po wspólnie spędzonej nocy. Niestety, w pogoni za pracą lub karierą coraz więcej ludzi decyduje się na rozłąkę. Coraz częstsze są też sytuacje, gdy partnerzy poznali się np. przez internet, mieszkają w innych miastach i spotykają się raz w miesiącu. Zwykle wtedy darzą uczuciem swoje wyobrażenie o tej drugiej osobie, bo tak naprawdę niewiele o niej wiedzą. Na dłuższą metę żadnej parze nie służy związek na odległość, bo jest w sprzeczności z naturalną potrzebą przebywania z kimś, kogo się kocha. Jednak kilometry nie muszą nas dzielić, świat stał się przecież globalną wioską i istnieje wiele możliwości codziennego komunikowania się. Można więc podtrzymać łączące nas więzi, potrzeba tylko dodatkowego zaangażowania. Złote zasady, jak utrzymać związek na odległość Decyzję o wyjeździe należy podjąć wspólnie, razem ustalić plan działania, zasady, na jakich ma funkcjonować związek i sposób komunikacji. Warto dać partnerowi coś, co będzie mu o nas przypominać. Trzeba kontaktować się ze sobą jak najczęściej: rozmowy telefoniczne, Skype, portale społecznościowe (wyznaczyć stałe dni i godziny, przyda się też kamera internetowa), SMS-y, listy. Opowiadajmy o tym, co się dzieje, ale ciepło, wesoło, bez wyrzutów, przywołujmy wspomnienia, mówmy o marzeniach i o tym, jak bardzo kochamy, unikajmy scen zazdrości, okazujmy zaufanie. Warto umówić się, że robimy coś identycznego, choć oddzielnie (czytamy tę samą książkę, artykuł, oglądamy film), potem o tym rozmawiamy. Odwiedzajmy się wzajemnie, a wtedy jak najwięcej rzeczy róbmy razem, celebrujmy wspólny czas. Nie zasypujmy partnera sprawami do załatwienia – związek na odległość narzuca przecież większą samodzielność w podejmowaniu decyzji. Podstawa to pozytywne myślenie, wynajdujmy plusy tej sytuacji (np. mam więcej czasu na swoje pasje), nie zamykajmy się w czterech ścianach, szukajmy towarzystwa, wspólnych przyjaciół. Poznaj historie trzech różnych związków, których bohaterowie z różnych powodów mieszkają na odległość. Każdą sytuację analizuje psycholog, który wyjaśnia mechanizmy działania i podpowiada co zrobić, żeby utrzymać związek. Związek na odległość - Anna: Wyjechałam, by zarobić na rodzinę Mieszkam w Londynie, już na stałe. Jestem pielęgniarką, mam dobrą pracę za przyzwoite pieniądze. Na początku było mi bardzo trudno, tęskniłam za rodziną. Monika i Marek to już nastolatki, ale przecież w tym wieku też potrzeba im matki. Martwiłam się, czy mąż i rodzice sobie poradzą. Wspólnie podjęliśmy decyzję o moim wyjeździe, bo to była jedyna szansa na poprawę finansów i możliwość podniesienia kwalifikacji. Myślałam, że za rok wrócę, a zdobyte doświadczenie zaowocuje podwyżką i awansem. Byłam pewna, że raz na 2 tygodnie przylecę do domu. W praktyce okazało się, że podróże do Polski są zbyt kosztowne, a w weekendy mam dyżury. Pozostał internet i telefon. Po roku wróciłam do kraju i wszystko było nie tak – ani podwyżki, ani awansu, a pieniądze szybko topniały. Gdy okazało się, że mogę wraz z rodziną przenieść się na stałe do Londynu, nie wahałam się ani minuty. Dzieci też się ucieszyły. Jedynym problemem okazał się mąż. Nie dał się przekonać, choć w Polsce nie ma stałej pracy. Mówił, że nie zna języka ani nikogo na miejscu i że się boi. Postawiłam wszystko na jedną kartę – albo jedziesz ze mną i z dziećmi, albo zostajesz sam. Nie spodziewałam się, że się uprze. Wyjechałam, a on się obraził. Źle się stało. Dzieciom potrzeba ojca i nie wystarczą im spotkania od święta. Mam wyrzuty sumienia. Czy popełniłam błąd, czy da się to naprawić? Nie chcę wracać do kraju, ale ciągle myślę o Piotrze. Czy czeka nas rozwód? Komentarz specjalisty: Annie na pewno nie było łatwo. Zmiana środowiska – kraju, kultury, języka, wyrzeczenia i rozłąka to koszty psychiczne, które musiała ponieść. Oczekiwała czegoś w zamian. Wydaje się, że nie znalazła wsparcia w mężu. Przed wyjazdem warto wspólnie ustalić, że on będzie ją regularnie odwiedzać, zobaczy, jak się tam żyje i oswoi się z nową sytuacją. Wtedy łatwiej o decyzję o przeprowadzce. Stawianie sprawy na ostrzu noża przez Annę nie pomogło Piotrowi, być może poczuł się przyparty do muru. Teraz trzeba zrobić wszystko, by nie doszło do rozwodu. Jeśli Annie zależy na mężu, warto, by się z nim porozumiała. Może w tym celu powinna przyjechać do Piotra. Polecam konsultację z udziałem mediatora. Związek na odległość - Kasia: Mąż w innym mieście robi karierę Gdy nadarzyła się okazja świetnej pracy, Marek wyjechał z naszego miasteczka do Warszawy. Kariera męża w wielkim mieście była kusząca także dla mnie. Ma służbowy samochód, poznaje wpływowych ludzi, a szef obiecał, że gdy pójdzie wyżej, to zabierze go ze sobą. Ciężko mi samej z dziećmi, bo wszystko zostało na mojej głowie. Pracuję do godz. 18, a tu jeszcze zakupy, gotowanie, pranie, wywiadówki. Marek przez cały tydzień nie dzwoni, bo ponoć pracuje od rana do nocy. Przyjeżdża w piątek wieczorem i zaczyna nadrabiać zaległości jako głowa rodziny. Rozstawia wszystkich po kątach, wymierza kary, a ja w tygodniu mam je egzekwować. Wieczorem się kłócimy, bo uważa, że każda zła ocena w szkole to moja wina, bo źle wychowuję dzieci. A ja naprawdę się staram. I tak po kolacji zamiast wytęsknionego sam na sam coraz częściej naciągam kołdrę na uszy. Marek bardzo się zmienił, odkąd wyjechał. Dawniej weekendy to było nasze rodzinne święto – dobry obiad, wspólne wyjście. Na początku czekaliśmy z dziećmi na te jego przyjazdy jak na nagrodę. Teraz jest inaczej. Oddychamy z ulgą, gdy nadchodzi czas pożegnania. Wiedziałam, że jak Marek wyjedzie, nie będzie mi łatwo, ale nie spodziewałam się, że przez tę rozłąkę zaczniemy się od siebie oddalać. Komentarz specjalisty: Nie da się nadrobić życia rodzinnego w kilka dni. Umyka bliskość, wsparcie i budowanie wspólnoty. Konieczna jest rozmowa i wspólne ustalenie planu dla rodziny. Katarzyna powinna się do niej przygotować. Dobrze, by w ten wieczór byli sami. W spokojnej atmosferze będzie w stanie powiedzieć o swoich obawach i oczekiwaniach wobec męża. Wiele łączy małżonków, warto więc celebrować chwile, gdy są razem. Krokiem w dobrą stronę jest również ustalenie nowego, przyjemnego „obowiązku” – zorganizowania przez każdego z rodziców zajęć dla całej rodziny, np. zimowej wyprawy na lodowisko, zwiedzania Warszawy pod wodzą taty. To umocni rodzinne więzy. Być może optymalnym wyjściem będzie przeprowadzka do męża? Związek na odległość - Marta: Znamy się głównie przez internet Mam 29 lat. Wszystkie koleżanki założyły rodziny. Szukałam szczęścia na portalu dla samotnych i znalazłam. Najpierw były maile, telefony, potem długie rozmowy przez Skype’a. Pamiętam, jak bałam się pierwszego spotkania. Wiedziałam, jak Tomek wygląda, bo kamerka internetowa pozwalała zobaczyć twarz, ale co z resztą? Czy mu się spodobam? Właśnie od tej pierwszej randki w realu zaczęła się nasza miłość. Trudna, bo dzieli nas 385 km. Oboje pracujemy i nie możemy sobie pozwolić na częste wyjazdy. I nie chodzi o pieniądze, bo Tomek dobrze zarabia, ale o czas. Mówił, że prowadzi jakieś interesy i musi trzymać rękę na pulsie. Unikał rozmów o pracy, ale wtedy nie zastanawiałam się nad tym. Mijały miesiące, uczucie się umacniało. Jednak rosło też osamotnienie i tęsknota. Dręczył mnie niepokój – czy nie poznał jakiejś dziewczyny? Na 35. urodziny Tomek zaprosił mnie na weekend do siebie, do Gdańska. Było cudownie. Pomyślałam, że mogłabym z nim zamieszkać. W banku, w którym pracuję, dowiedziałam się, że nie będzie problemu z przeniesieniem, bo w Gdańsku mamy filię. Jakież było moje zdziwienie, gdy na wieść o tym mój ukochany zdębiał! Niby się ucieszył, ale zaraz zaczął coś mówić o swojej firmie, że coś tam ma mi się nie spodobać. Pomyślałam, że albo mnie nie kocha, albo coś ukrywa. Postanowiłam to sprawdzić. Kilka dni potem wybrałam się do Gdańska. Od rana czekałam w taksówce po drugiej stronie ulicy. Wyszedł, wsiadł do samochodu i pojechał do centrum. Ja za nim. Zaparkował pod sex shopem i wszedł do środka. Mija kwadrans, drugi. Po godzinie postanowiłam sprawdzić. Nigdy nie byłam w takim miejscu! Za ladą stoi młody człowiek. Pytam o mężczyznę w skórzanej kurtce, który wszedł tu przed godziną. „Szefie, jakaś pani do pana” – on na to i zagląda na zaplecze... I wszystko stało się jasne – ten dobrze prosperujący interes to kilka sex shopów. Tomek już dawno chciał mnie ściągnąć do Gdańska, ale nie wiedział, jak mi powiedzieć, czym się zajmuje. W moim miasteczku sex shop to wciąż temat tabu. Nie wiem, co robić – mam dość czekania na maile, chcę budzić się przy nim co ranka. Komentarz specjalisty: Historia Marty i Tomka pokazuje, jak trudno dobrze poznać kogoś, gdy dzieli nas odległość. Można zbudować relację, ale trudniej o poważny związek oparty na zaufaniu. Partner, który na co dzień jest blisko, często nieświadomie opowiada nam o sobie, swoim życiu. Siedząc w pokoju obok, słyszymy, o czym rozmawia przez telefon, na mieście widujemy jego przyjaciół czy współpracowników. Wiele aspektów funkcjonowania staje się oczywistością, są nam dostępne od ręki. Teraz Marta ma problem, zaangażowała się bowiem, nie znając podstawowych informacji dotyczących Tomka. Na szczęście wyjaśniła się ważna kwestia, jaką jest zawód partnera. Warto, aby Marta potraktowała to jako szansę na poważną rozmowę, powiedziała szczerze o swoich oczekiwaniach i wysłuchała Tomka, tego, jak on widzi ich wspólną przyszłość. Wyjazdowe spotkania nie zastąpią przecież codzienności. Marta musi zdecydować, co jest dla niej priorytetem: opinia innych czy własne szczęście. Jeśli oboje bardzo chcą spróbować, można pomieszkać razem, np. w czasie urlopu. Decyzja o przeprowadzce powinna być przemyślana. miesięcznik "Zdrowie" Janina Granas-Olewińska | Konsultacja: dr Alicja Waszkiewicz, psycholog, specjalista ds. komunikacji z Uniwersytetu Warszawskiego
Każdy z nas marzy o zbudowaniu głębokiego, spełnionego związku, który będzie oparty na miłości. W gabinecie terapeuci słyszą, jak bardzo miłość ludzi rozczarowuje. Ci sami pacjenci z czasem bardzo pesymistycznie podchodzą, co do szans na stworzenie satysfakcjonującego i długoterminowego związku partnerskiego. Psychologowie, którzy zajmują się problemami miłosnymi, na podstawie odpowiedzi szczęśliwych par, stworzyli cenną listę. „Nie ma dobrych mężczyzn / kobiet, którzy wiedzą, czego chcą”; „Nie znam nikogo, kto miałby świetny związek, a nie jestem skłonny zadowolić się przeciętnym”; „Może jestem jednym z tych ludzi, którzy nie są stworzeni do małżeństwa” – to głosy osób, które już na starcie mówią o tym, że szczęśliwe związki nie istnieją. Nie tylko nie wierzą, ale nie dają szansy sobie na zmienienie tego i Charlie Bloom są wieloletnią parą, organizują warsztaty, piszą książki, a także dzielą się swoją wiedzą na stronie Pewnego razu, postanowili przeprowadzić wywiady z ponad 50 parami, którzy deklarują, że są szczęśliwi ze sobą. Bloom'owie chcieli wysłuchać ich opinii na temat tego, jak udało im się stworzyć głęboko satysfakcjonujące relacje, często w obliczu wielkich przeciwności losu, w tym kryzysów zdrowotnych, niepowodzeń finansowych, depresji, utraty bliskich, post- zespół stresu pourazowego i różne formy dysfunkcji rodziny w odpowiedzi na pytanie o to, jak udało im się spełnić swoje marzenie, najczęściej odpowiadali. To, co między nami jest najważniejsze w życiu, czyli świadomość wartości budowanego związku. Zobowiązanie do poświęcenia czasu, energii i opieki, których partnerstwo potrzebuje do rozwoju. Zaufanie do tego, co się robi. Ufaj, że to, co inwestuje się w dobro partnera, ostatecznie poprawia jakość ich życia. Uczenie się przez całe życie . Chęć uczenia się i korzystania z lekcji oferowanych przez doświadczenie życiowe. Poczucie własnego celu życiowego, które jest odrębne, ale wspierane przez wspólne zaangażowanie w związek. Odpowiedzialność. Uznanie, że każdy partner odgrywa ważną rolę w związku i że mamy moc wpływania na to, dokąd on zmierza. Życie bez winy. Zamiast szukać w partnerze winy, skupiamy się na pytaniach typu: „Co mogę zrobić, aby pomóc nam poprawić sytuację?”. Nauka zarządzania różnicami w związku. Chęć szukania pomocy z zewnątrz w razie potrzeby. Nadanie relacji wysokiego priorytetu. Poznanie swoich słabych punktów. Zaangażowanie. Zwracanie pełnej uwagi na interakcje bez przerywania, oceniania, poprawiania lub doradzania, chyba że jedno z nas zostanie o to poproszony. Wzajemne dbanie o siebie i wyrażanie tego. Widząc nawzajem to, co dla siebie robimy, dziękujemy za to ciepłym spojrzeniem, słowem, gestem. Równość. Prawdziwe związki są niehierarchiczne, oparte na równym podziale władzy. Hojność. Odnosi się to do hojności ducha, w którym troska wykracza poza własne potrzeby i pragnienia. Samoopieka, czyli zobowiązanie do inwestowania czasu i energii w związek bez zaniedbywania własnych potrzeb. Humor, optymizm, zabawa. Znajdowanie czasu na zabawę i przyjemności. Wdzięczność. Kultywowanie i ucieleśnienie postawy wdzięczności może być najważniejszym elementem na liście. Ten zestaw wskazówek jest dla każdego, kto poważnie podchodzi do wyzwań związanych z zaangażowanym partnerstwem. Zastanów się, który z tych czynników już wystarczająco rozwinąłeś, i które mógłbyś jeszcze włączyć do swoich relacje nie powstają z dnia na dzień. Jest to proces ciągły, ale kiedy od początku przyjmiesz, że związki jest dobrowolnym zobowiązaniem miłości, z czasem, staje się to łatwiejsze i zaczyna być bardziej Psychology Today
Dołączył: 2021-02-09 Miasto: Wrocław Liczba postów: 585 22 kwietnia 2022, 23:13 Moi znajomi znaleźli się w niezbyt przyjemnej sytuacji i chciałabym zapytać, jak wy byście się w takiej sytuacji zachowały (imiona zmyślone): Marcin od kilku lat jest w związku małżeńskim z Anią. W trakcie małżeństwa Marcin zakochał się jednak z wzajemnoscią w koleżance z pracy, Kasi. Mieli krótki romans, jednak dręczony wyrzutami sumienia Marcin przyznał się żonie i postanowił się wyprowadzić. Żona oczywiście bardzo to przeżyła, ale mu wybaczyła i błagała go, żeby do niej wrócił. Dał się namówić, wrócił i obiecał wierność. Działo się to ok 2 lata temu. Jednak Marcin już nie kocha żony, ale nie potrafi być z nią szczery. Kocha Kasie, ale nie chce ranić Ani, więc się z nią nie spotyka. Kasia prawdopodobnie dalej kocha Marcina, ale szanuje ich małżeństwo. Cała trójka ma ok 35 lat. Nie mają dzieci, choć by chcieli. Co byście zrobiły na miejscu Ani? Trwały w związku bez uczucia, starały się o dziecko, żeby chociaż od nich poczuć miłość? Czy pozwolilybyscie odejść mężowi mając świadomość, że możecie już nie zdążyć kogoś poznać i mieć z nim dzieci albo w ogóle stworzyć z kimś trwały, szczęśliwy związek? Dodam tylko, że wszystkie te osoby są raczej niezależne finansowo. Dołączył: 2007-02-06 Miasto: Liczba postów: 10557 23 kwietnia 2022, 08:25 Berchen napisał(a):Tonya napisał(a):araksol napisał(a):Tonya napisał(a):araksol napisał(a):Jeśli mąż by mnie nie kochał i ja bym nie kochała to będąc w sytuacji Ani z pewnością bym odeszła. Jest jeszcze młoda. Po co to ciągnąć? Jeszcze może być szczęśliwa i kochać z wzajemnością... No właśnie Ania raczej kocha męża... Jak można kochać kogoś kto nie kocha? Dla mnie to dziwne... Sytuacje znam z punktu widzenia Marcina, on twierdzi że żona go kocha i robi wszystko, żeby rozbudzić w nim miłość na nowo. Ciężko powiedzieć ile w tym miłości a ile strachu, że go straci i zostanie sama. najwyrazniej jemu na niej tez zalezy skoro nie zdecydowal sie odejsc, wiec co tu rozmyslac. Hmmm tak zależy że wdał się w romans z inną. Nie wiesz jak to się odbywa, facet nie chce rozwodu bo np boi się czyjejś opinii w środowisku np kogoś z rodziny, albo czuje strach przed zakończeniem tego co zna i rozpoczęciem nowego życia. Żeby jeszcze nie było tak, że czujność żony została uspiona a za chwilę romans się odnowi. Fajnie mieć dom do którego można zawsze wrócić, zonę która kocha i zawsze przygarnie i fajnie mieć przygody, najlepiej co jakiś czas inne. Żeby jeszcze nie znalazła się zamiast Kasi jakaś Basia, a potem Zosia. wiem doskonale ze tak jest - tylko ze roztrzasanie czyjejs historii po prostu nie ma sensu. Jesli jemu zalezaloby na kochance - kochalby ja naprawde to jestem pewna ze zdecydowalby sie na odejscie od zony, skoro nie maja dzieci, jesli trzyma sie jej ze wzgledu na jakies sprawy majatkowe to tez jego decyzja i najwyrazniej kochanka nei jest tego warta by dla niej z czegos rezygnowac. Dla mnie to tak czy inaczej tak jak piszesz kombinator- miec najlepiej obie - to napisalam juz na poczatku tematu ze jestem pewna ze ciagnalby na obie strony gdyby obie sie godzily. Nie napisalam ze on zone kocha tylko ze mu na niej zalezy - z jakichs tam wzgledow, moze z wygody. .nonszalancja. Dołączył: 2021-06-11 Liczba postów: 1163 23 kwietnia 2022, 08:29 Berchen napisał(a):.nonszalancja. napisał(a):Berchen napisał(a):Tonya napisał(a):araksol napisał(a):Tonya napisał(a):araksol napisał(a):Jeśli mąż by mnie nie kochał i ja bym nie kochała to będąc w sytuacji Ani z pewnością bym odeszła. Jest jeszcze młoda. Po co to ciągnąć? Jeszcze może być szczęśliwa i kochać z wzajemnością... No właśnie Ania raczej kocha męża... Jak można kochać kogoś kto nie kocha? Dla mnie to dziwne... Sytuacje znam z punktu widzenia Marcina, on twierdzi że żona go kocha i robi wszystko, żeby rozbudzić w nim miłość na nowo. Ciężko powiedzieć ile w tym miłości a ile strachu, że go straci i zostanie sama. najwyrazniej jemu na niej tez zalezy skoro nie zdecydowal sie odejsc, wiec co tu rozmyslac. Hmmm tak zależy że wdał się w romans z inną. Nie wiesz jak to się odbywa, facet nie chce rozwodu bo np boi się czyjejś opinii w środowisku np kogoś z rodziny, albo czuje strach przed zakończeniem tego co zna i rozpoczęciem nowego życia. Żeby jeszcze nie było tak, że czujność żony została uspiona a za chwilę romans się odnowi. Fajnie mieć dom do którego można zawsze wrócić, zonę która kocha i zawsze przygarnie i fajnie mieć przygody, najlepiej co jakiś czas inne. Żeby jeszcze nie znalazła się zamiast Kasi jakaś Basia, a potem Zosia. wiem doskonale ze tak jest - tylko ze roztrzasanie czyjejs historii po prostu nie ma sensu. Jesli jemu zalezaloby na kochance - kochalby ja naprawde to jestem pewna ze zdecydowalby sie na odejscie od zony, skoro nie maja dzieci, jesli trzyma sie jej ze wzgledu na jakies sprawy majatkowe to tez jego decyzja i najwyrazniej kochanka nei jest tego warta by dla niej z czegos rezygnowac. Dla mnie to tak czy inaczej tak jak piszesz kombinator- miec najlepiej obie - to napisalam juz na poczatku tematu ze jestem pewna ze ciagnalby na obie strony gdyby obie sie godzily. Nie napisalam ze on zone kocha tylko ze mu na niej zalezy - z jakichs tam wzgledow, moze z wygody. to już co innego, dla mnie wcześniej to trochę zabrzmiało tak jakby była jeszcze jakaś nadzieja dla ani na uratowanie tej miłości Dołączył: 2014-04-23 Miasto: Kraków Liczba postów: 20722 23 kwietnia 2022, 09:02 Dla mnie sprawa jest oczywista. Rozwiodłabym się, od razu jak mąż by mi powiedział że ma romans. Dla mnie takie błaganie, żeby został i trwanie w takim związku jest skrajnie upokarzające, więc innej opcji nie widzę. A decydowanie się na dziecko w takiej sytuacji to już skrajny egoizm i bezmyślność. Jeżeli serio komuś taki pomysł chodzi po głowie, to się moim zdaniem kwalifikuje na jakąś terapię i powinien naprostować własną psychikę, zanim zostanie rodzicem i zryje ją dziecku tworząc mu dom gdzie na porządku dziennym jest upokarzanie siebie samej i brak miłości. Dołączył: 2007-02-06 Miasto: Liczba postów: 10557 23 kwietnia 2022, 09:09 .nonszalancja. napisał(a):Berchen napisał(a):.nonszalancja. napisał(a):Berchen napisał(a):Tonya napisał(a):araksol napisał(a):Tonya napisał(a):araksol napisał(a):Jeśli mąż by mnie nie kochał i ja bym nie kochała to będąc w sytuacji Ani z pewnością bym odeszła. Jest jeszcze młoda. Po co to ciągnąć? Jeszcze może być szczęśliwa i kochać z wzajemnością... No właśnie Ania raczej kocha męża... Jak można kochać kogoś kto nie kocha? Dla mnie to dziwne... Sytuacje znam z punktu widzenia Marcina, on twierdzi że żona go kocha i robi wszystko, żeby rozbudzić w nim miłość na nowo. Ciężko powiedzieć ile w tym miłości a ile strachu, że go straci i zostanie sama. najwyrazniej jemu na niej tez zalezy skoro nie zdecydowal sie odejsc, wiec co tu rozmyslac. Hmmm tak zależy że wdał się w romans z inną. Nie wiesz jak to się odbywa, facet nie chce rozwodu bo np boi się czyjejś opinii w środowisku np kogoś z rodziny, albo czuje strach przed zakończeniem tego co zna i rozpoczęciem nowego życia. Żeby jeszcze nie było tak, że czujność żony została uspiona a za chwilę romans się odnowi. Fajnie mieć dom do którego można zawsze wrócić, zonę która kocha i zawsze przygarnie i fajnie mieć przygody, najlepiej co jakiś czas inne. Żeby jeszcze nie znalazła się zamiast Kasi jakaś Basia, a potem Zosia. wiem doskonale ze tak jest - tylko ze roztrzasanie czyjejs historii po prostu nie ma sensu. Jesli jemu zalezaloby na kochance - kochalby ja naprawde to jestem pewna ze zdecydowalby sie na odejscie od zony, skoro nie maja dzieci, jesli trzyma sie jej ze wzgledu na jakies sprawy majatkowe to tez jego decyzja i najwyrazniej kochanka nei jest tego warta by dla niej z czegos rezygnowac. Dla mnie to tak czy inaczej tak jak piszesz kombinator- miec najlepiej obie - to napisalam juz na poczatku tematu ze jestem pewna ze ciagnalby na obie strony gdyby obie sie godzily. Nie napisalam ze on zone kocha tylko ze mu na niej zalezy - z jakichs tam wzgledow, moze z wygody. to już co innego, dla mnie wcześniej to trochę zabrzmiało tak jakby była jeszcze jakaś nadzieja dla ani na uratowanie tej miłości tak naiwna to nie jestem, Ania tez nie koniecznie z ogromnej milosci chce kogos kto jej nie chce, moze to byc urazona duma, strach przed samodzielnoscia- tak finansowa jak psychiczna, wstyd przed otoczeniem, sa kobiety i mezczyzni uwazajacy partnera za wlasnosc i utrata tej wlasnosci bardziej boli niz faktycznie ta osoba- mozna tu teorie mnozyc. Dlatego nei widze sensu osobom z poza tego malzenstwa analizowania zwiazku bo nikt nie wie co w kim siedzi. Jesli mialabym sie znalezc na pozycji Ani - wygonilabym w dniu gdybym sie dowiedziala o zdradzie, nie umialabym zaufac i tyle. Gdybym byla na miejscu Kasi - postawilabym juz na poczatku znajomosci warunki - albo jest z zona, albo rozejscie sie i wtedy nowy zwiazek, napewno nie czekalabym az ksiaze kiedys sie okresli, jakby wrocil do zony temat bylby zamkniety i czy on ja kocha czy nie mialabym gleboko.... Dołączył: 2017-08-17 Miasto: Białystok Liczba postów: 8122 23 kwietnia 2022, 09:54 odeszlabym póki nie ma dzieci. Jak zrobi się ciężko to dopiero mąż dostanie przyspieszenia Edytowany przez Despacitoo 23 kwietnia 2022, 09:55 Dołączył: 2021-02-09 Miasto: Wrocław Liczba postów: 585 23 kwietnia 2022, 10:00 Większość z Was pisze, że by odeszła, mi też się do wydaje jedynym wyjściem. Jednak znam jeszcze dwie inne dziewczyny, które tak boją się samotności, że wolą żyć w związku z facetem, którego nie kochają. Jedna z nich wielokrotnie mi mówiła, że chciałaby od niego odejść, ale dopiero jak pozna kogoś z kim by się mogła od razu związać. I w tym stanie trwa już z 5 lat. Dla mnie to jest brak szacunku dla samej siebie i zastanawiam się skąd to się w kobietach bierze. Ja sama na studiach byłam w związku z facetem, który niszczył mnie psychicznie, nie byłam szczęśliwa, ale dałam sobie wmówić, że nikogo innego nie znajdę, że powinnam się cieszyć, że on że mną jest. Dwa lata trwało zanim przejrzałam na oczy. Z perspektywy czasu widzę, że był toksyczny, ale wtedy byłam zaślepiona. W przypadku Marcina tu na pewno chodzi o coś innego, bo chłopak wydaje mi się że chce wszystkim dogodzić i boi się znowu zranić żonę. Ada20222022 23 kwietnia 2022, 10:33 To jakaś fikcja a nie związek, 3 osoby wyłącznie ponoszą szkody. Dołączył: 2012-01-27 Miasto: Warszawa Liczba postów: 7500 23 kwietnia 2022, 11:13 Jednak ludzie to tchórze. I jeszcze proszenie zdrajcy o powrót? No ludzie... Dołączył: 2014-06-25 Miasto: Warszawa Liczba postów: 26244 23 kwietnia 2022, 12:19 Tonya napisał(a):Większość z Was pisze, że by odeszła, mi też się do wydaje jedynym wyjściem. Jednak znam jeszcze dwie inne dziewczyny, które tak boją się samotności, że wolą żyć w związku z facetem, którego nie kochają. Jedna z nich wielokrotnie mi mówiła, że chciałaby od niego odejść, ale dopiero jak pozna kogoś z kim by się mogła od razu związać. I w tym stanie trwa już z 5 lat. Dla mnie to jest brak szacunku dla samej siebie i zastanawiam się skąd to się w kobietach bierze. Ja sama na studiach byłam w związku z facetem, który niszczył mnie psychicznie, nie byłam szczęśliwa, ale dałam sobie wmówić, że nikogo innego nie znajdę, że powinnam się cieszyć, że on że mną jest. Dwa lata trwało zanim przejrzałam na oczy. Z perspektywy czasu widzę, że był toksyczny, ale wtedy byłam zaślepiona. W przypadku Marcina tu na pewno chodzi o coś innego, bo chłopak wydaje mi się że chce wszystkim dogodzić i boi się znowu zranić żonę. to przez wbijanie kobietom pokoleniami do łbów ze mają wartość tylko wtedy, gdy ktoś je chce. Niewiele sie w tej kwestii zmienia, a właściwie lepiej to juz było sądzac po elektoracie korwinlike'ów, Dołączył: 2014-01-20 Miasto: Wrocław Liczba postów: 2069 23 kwietnia 2022, 12:22 Zdradzają się, wyprowadzają, potem wracają i się nie kochają, ALE dzieci chcą mieć. No bardzo rozsądne podejście.
jak żyć w związku bez miłości